Najnowsze wpisy


gru 24 2007 sztuczno
Komentarze (5)

sztuczno

 

 

Czas pierdołek błyskających,

pusto - żadnych ozdób, snobizm.

Multum tumultu istot błądzących,

w gąszczach produktów, podejrzanie tanio drogich

 

Prędko na czas, przez badziewia blask,

święta biznes wykorzystał do cna.

Ogromny u dzieci z prezentów wrzask,

do czasu gdy jeden cudzego nie pozna.

 

Już listopad kończy kiczem,

a dziad mróz się upublicznia.

Traci się gdzieś świąt oblicze,

powstaje aura tragiczna.

 

Tam znawcy porachowali,

jak wprawić w obrót kapitał.

Telewizor już się chwali,

kto promocją będzie chwytał.

 

Jeszcze kilka zacnych akcji,

z których państwo marże zerżnie.

Kwesta dla uboższych nacji,

pomoc raz w roku idzie nam prężnie.

 

Po miesiącu zniknie klimat,

po dwunastu kredyt w banku.

Za rok znowu się zaczyna,

stado przekup na jarmarku .

 

saturator   
gru 18 2007 polisz
Komentarze (0)

POLISZ 

 

Państwo wzywa do kamaszy,

tam obczyzna funtem kusi.

Żadna opcja dla judaszy,

to zwyczajnie bieda dusi.

 

Nasz smok swym wyziewem stale,

grzeje grotę po Wawelem.

Podczas gdy Polskie morale,

kształtowane poza helem.

 

Hen daleko od Bałtyku,

mycie kufli się opłaca.

Jak murarzy, tak medyków,

zagarnęła dobra praca.

 

Egzystencja za złotówki,

albo z walut świata byt.

Przywykniemy do harówki,

czy doceni ktoś nasz spryt?

 

Przyszły czasy dla młodzieży,

jak po suszy deszczu opad.

Każdy wie gdzie Londyn leży

i co daje mu Europa.

 

Po tych krótkich dywagacjach

moja mała obserwacja.

Polska nie sprzyja młodości,

młodość ciągnie do przyszłości!

saturator   
lis 16 2007 BYĆ A MIEĆ
Komentarze (0)

Przed przeczytaniem zaznaczam że jest to jedna całość. Podział stworzyłem z puli tytułu, nie wiem czy słusznie ale zawsze to jakieś urozmaicenie.

 
            BYĆ A MIEĆ


              
             /Trwa bezduszność masowości,
            równy przydział dla jednostek.
            Jednakowo wszyscy prości,
            sondażowy odrzut cząstek.
           
            W ciszy nisze jak w otchłani
            w utwierdzeniach swoich brodzą.
            Marginesom posyłani
           /  nie dali poklasku wodzom.
 BYĆ 
           \ Alternatyw tłum nie łaknie
            jednym batem wiecznie gnany.
            Szczytne cele w małym bagnie
            bagna błotem zacne plany.
           
            Twarde starych zasad ramy,
            ciężkie w gięciu choćby tytan.
            Skrzętnie nimi ogradzany,
             \lód, bez zadawania pytań.
             

             /Krnąbrnym dane instytucje
            rozliczania zaszłych faktów.
            Nimi mierzy się te uncje,
           /  z których Pan nie ma podatków.
    A     
           \  Karuzela tych wyroczni
            skrajnie dziwnym bywa tworem.
            Mimo braku w torze bocznic
             \minąć się potrafi z torem.
             

             /To przypadki są szczególne,
           / gdzie byk tajnym syty zielem.
MIEĆ   \ Wszelkie zasady ogólne
             \zechce schować za portfelem.
              

saturator   
lis 15 2007 KONOWAŁ
Komentarze (2)

No comment from my side... 

 

KONOWAŁ

Wyposzczony z deka marek
nie obyty z damskim kształtem.
Choć wiekowo weteranem
wciąż się trudnił samogwałtem.

Jakoś tak mu przeminęło
lat młodości ładnych kilka.
Nigdy dotąd go nie tknęło
nawet po dziesięciu drinkach.

W głowie wizje sex atlety
podczas nocnych walk ze sobą.
Generował te kobiety
co mu sprośne rzeczy robią

To nie wizje, to już letarg,
roznegliżowane cuda.
Chciał je brać w ciasnych gorsetach
aż ociekał sok po udach.

Za dnia obraz zapisany
w mózgu mistrza prawej ręki.
Nocą realizowany
plan na wyuzdane gierki.

Słyszał nie raz od kolegów
"im ciaśniejsze tym lepsiejsze".
Nie uwzględniał tego nigdy, biorąc jedną z dam szeregów
i tak z każdej robił gejszę.

Innym razem od tych samych
dostał cynk że niby w sieci.
Mnóstwo panien rozebranych
robi to aż ślinka leci.

Doszło wnet do kupna sprzętu
sex maszyna jak się patrzy.
Marek doczekał momentu
bez myślenia jest teatrzyk.

Ot błogostan wyjadacza
filmy, foty na klik myszki.
Tu granice się przekracza
aż dostaje się zadyszki.

Tak w godzinach maratonu
od mulatek przez Azjatki.
Królem człowiek jest bez tronu
tworząc folder "nastolatki".

Teraz to koneser czatów
a nie opierzony prawik.
Szybko schodzi do tematów,
w których ona się nim bawi.

Zbiera zdjęcia po retuszu
napalonych, młodych wagin.
Niemal dymi z jego uszu
kiedy on ściska karabin.

Podczas sesji nocnych doznań
wpadła strona z ofertami.
Już za stówę można poznać
co się robi z dziewczynami.

To kapitał nie wysoki
myśli sobie ów bohater.
Wzniosę się tuż pod obłoki
wypełniając mokry krater.

Zrobił wszystko jak w wytycznych,
dotarł już pod drzwi do raju.
Czuł się jak bóg z ksiąg mitycznych
jakby na konkretnym haju.

Dostał przydział na szatynkę,
która rurki lubi z kremem.
Poszli do pokoju z drinkiem,
ona zdjęła swe odzienie.

Już się wzięła do roboty
męczy w ustach rulon mięsa.
I tu się zaczęły schody,
krew nie krąży w pewnych miejscach.

W stan popłochu go wprawiła
ta paskudna sytuacja.
Tak sie panna wysiliła
i nie działa stymulacja.

Po powrocie zawiedziony
myślał chwilę o zdarzeniu.
Dziś miał być już doświadczony,
nadal tkwi w swej ręki cieniu.

saturator   
lis 13 2007 FABRYKABRYK
Komentarze (0)

    A to chyba z zamiłowania i podziwu dla bezdusznych urządzeń, sam nie wiem. Jednak chyba każdy kto był w jakiejś fabryce ze zdumieniem patrzył na linie produkcyjne. Tak mi sie przynajmniej wydaje.

 

 

 

 

FABRYKABRYK

Szum harmonii zgranych ruchów,
już na wrotach czuć wibracje.
Zgrzyt, pisk, stukot wielkich tłoków,
zgodne z planem instalacje.

To maszyny monstrualne pełnią okazale misje,
bez zmęczenia, w ciągłym biegu.
Tu się spełnia ludzkie wizje,
tylko tu na wielkiej hali stoją auta bez przebiegu.

Sprytna praca podajnika,
z siłownikiem ciśnieniowym.
Gdzie w szeregu stal przemyka,
stając się częścią budowy.

Od suchego bloczka stali,
do ukształtowania części.
Przez zasady, sole, kwasy,
aż po atestu pieczęci.

Spacyfikowany chaos,
pod napięciem z fabryk innych.
Gwar tu na dzień, gwar i na noc,
huk potężnych ciężkich sprzętów, aż czasami dziwnie zwinnych.

Za sterami mały ludzik,
pcha paluchy w te guziki.
Pewnie często mu się nudzi,
bo maszyny nie ludziki.

Nagle znikąd wszystko staje,
jak pojazdy po kolizji.
Już podajnik nie podaje,
już nie spełnia ludzkiej wizji.

Gdzieś w etapie dziewiętnastym,
skończył się żywot robota.
Zbiera się tam grupa majstrów,
by znów tknąć go do żywota.

Bez finiszu ale z sensem,
trwa ta cała kawalkada.
Podsumuję to tym wersem,
nic się w życiu tak nie składa.

saturator